Ale po co to udostępniasz?

     Ostatnio przeglądając Facebooka naszło mnie na przemyślenia. Nic mi do tego co kto sobie publikuje ma swoim profilu bo jak mi się coś nie podoba albo denerwuje to ukrywam wyświetlanie postów od takiej osoby i tyle. Jednak wychodzę z założenia, że jak coś mnie natchnie to warto o tym napisać. 



    Mam sobie koleżankę, taką dalszą. Widzimy się sporadycznie, ale zaproszenie do znajomych wysłała chwilę po tym jak się poznałyśmy. Na początku nic nie wskazywało na to, że w przyszłości będę zmuszona (zresztą nie tylko ja) zablokować wyświetlanie jej wpisów. Wrzucała jakieś tam zdjęcia, pisała normalne statusy, a jak czegoś nie wiedziała to zadawała zwykłe pytania. Niestety gdzieś w międzyczasie się zagubiła, albo dopiero odkryła Internet, albo przycisk "udostępnij". I się zaczęło...

    Zastanawiam się co trzeba mieć w głowie, bądź jak bardzo być naiwnym aby wierzyć w ajfony nienadające się do sprzedaży, bony do Rossmanna na 1500 zł, kosze słodyczy od Wedla albo koszulki z Minionkami. I to wszystko za darmo, jeśli oczywiście udostępnisz zdjęcie, polubisz stronę, którą potem ktoś sprzeda i zaprosisz wszystkich znajomych aby również wpisali się do tej farmy fanów. Jakim cudem ktoś jeszcze w to wierzy? Trzeba naprawdę być oderwanym od rzeczywistości aby sądzić, iż w dzisiejszym świecie dostanie się coś za free.



    Kolejna sprawa to zdjęcia biednych zwierzaków. Osobiście uważam, że powinno się pomagać w inny sposób niż na zasadzie 1lajk - 1 zł, 1udostępnienie - 10 zł. U nas w mieście mamy schronisko, dodatkowe ręce do pracy zawsze się przydadzą nawet jeśli miałoby to być wyprowadzenie jednego psiaka raz w tygodniu. Co więcej nasze schronisko posiada fanpage na Facebooku i faktycznie co jakiś czas proszą o pomoc w znalezieniu domu tymczasowego czy uzbieraniu funduszy na leczenie któregoś z podopiecznych. Koleżanka natomiast mierzy wyżej. Postanowiła wbrew jakiejkolwiek logice udostępniać posty schroniska oddalonego od naszego miasta nawet 500 km! Już to widzę jak znajdzie kogoś kto będzie gotowy jechać taki kawał po kota, kiedy tak samo potrzebującego może znaleźć kilkaset metrów od domu. 

   Do tego wszystkiego dochodzi klikanie we wszystkie linki jakie zobaczy na tablicy, ale jednocześnie udostępnianie grafik z ostrzeżeniem przed tego typu odnośnikami! Brzmi nieprawdopodobnie, ale to prawda.
I to wszystko na przykładzie jednej osoby, wydawać by się mogło inteligentnej młodej kobiety - studentki. 

   Chyba jednak jestem za wprowadzeniem obowiązkowych egzaminów przed przyjęciem na studia. Najlepiej niech idą w parze z testami na inteligencję i sprawdzianem z logicznego myślenia.


https://www.facebook.com/niemamzdania/https://plus.google.com/u/0/116439773087178873197/postshttps://twitter.com/NieMamZdania